
Historia kołem się toczy, czyli o fularze słów kilka(set)
Fular – dla wielu zagadka, dla niektórych „dziadkowy” atrybut, dla nielicznych piękne urozmaicenie stroju, nie tylko letniego. Choć stosowany jest od okresu międzywojennego, większość Polaków jakby zapomniała o nim, czy też może nie zdążyła się o nim dowiedzieć w dobrym momencie, po czym pierwszemu spotkaniu towarzyszyły przykre stereotypy. Niektórzy mają nawet wątpliwość, czy jest to bardziej krawat, czy też raczej rodzaj letniego szalika. W artykule tym spróbujemy wyjaśnić, skąd się wziął ów tajemniczy fular, oraz jak można go wykorzystać, by wzbudzał zachwyt otoczenia.
Chorwacki rodowód
Mówi się, że klasyczna elegancja męska opiera się na dwóch przymiotach: powtarzalności i ponadczasowości. Liczne elementy i akcesoria pojawiają się w męskich szafach i garderobach, nierzadko ewoluują, wychodzą z mody, potem użytku, często znikają z pamięci ludzkiej, by potem z sukcesem wrócić, choć niekiedy w zmienionej formie i inaczej stosowane. Nie ma chyba lepszego argumentu za prawdziwością tej tezy, jak przypadek pewnej chusty, którą to, około roku 1660, zainteresował się król francuski Ludwik XIV podczas przeglądu pułku najemnej chorwackiej jazdy, później ochrzczonego mianem Królewskich Kroatów, czyli Chorwatów (Royal-Cravates).
Chorwacka lekka jazda cieszyła się wówczas sporą sławą, zyskaną w czasie wojny trzydziestoletniej – nie tylko z uwagi na swą skuteczność, ale też, podobnie jak nasi lisowczycy, wyjątkowe okrucieństwo. Jeźdźcy ci wprawdzie rzadko kiedy nosili regularne umundurowanie, niemniej częstym elementem ich stroju były właśnie charakterystyczne chustki wiązane u szyi. Szczególnie oficerskie chusty zwracały uwagę, nierzadko wykonane były z drogich jedwabiów i misternie wykańczane. Zastosowanie takich chust czy też krótkich szali w wojsku nie było żadną nowością - podobne ozdoby szyi możemy dostrzec zarówno na figurach żołnierzy Terakotowej Armii, jak i przedstawieniach rzymskich legionistów na Kolumnie Trajana. Jednak to właśnie Król Słońce, zafascynowany widokiem swych chorwackich żołnierzy, otworzył nowy rozdział w historii ubioru poprzez wprowadzenie do mody dworskiej fantazyjnie zdobionego i wiązanego kawałka materiału. Pomimo licznych zmian kształtów i form, do dziś zachował swą macierzystą nazwę – cravate, czyli krawat, od zniekształcenia imienia Chorwatów.
1 - Jeździec chorwacki, pierwsza połowa XVII wieku. Rys. Velimir Vukšić, pinterest.com
Krawat niejedno ma imię – to fakt w Polsce mało znany. Przeciętny Polak kojarzy tą nazwę przede wszystkim ze „zwisem męskim”, jakim to mianem został w dobie PRL-u ochrzczony krawat długi. Nota bene, on sam bywał określany rozmaitymi nazwami, szczególnie Amerykanie początkowo używali określenia „langsdorf tie” - od nazwiska Jesse Langsdorfa, nowojorskiego producenta krawatów, który w latach 20. ubiegłego wieku opracował stosowaną do dziś konstrukcję. Tymczasem dla wielu będzie zaskakującą wiadomość, że jeszcze w latach międzywojennych, krawatem nazywano choćby… muchę! A i na tym wyliczanka się nie skończy, jeśli uwzględnimy wszelkie warianty, jakie w powszechnym użyciu były (żabot, befka, halsztuk, fontaź, steinkirk i wiele innych), są (krawat długi, knit, mucha, fular, miejscami bolo i plastron) lub być… nie powinny (musznik – a właściwie to, co dziś nazywa się musznikiem…).
No dobrze, ale co to jest?
Fular jest skrajnie nieformalnym krawatem, który można nosić w każdej niezobowiązującej okazji, szczególnie kiedy jest się lekko ubranym. Z tego też powodu nosi się go najczęściej latem, ale też dobrym pomysłem jest korzystanie z niego w zaciszu domowym, lub podczas wypoczynku i rekreacji w zamkniętym pomieszczeniu. Najczęściej fular zakładany jest do koszuli z długim rękawem, z rozpiętymi jednym lub dwoma górnymi guzikami. Towarzyszyć temu mogą różne okrycia – marynarka lub blezer, kamizelka, kardigan, sweter lub nawet szlafrok. Ciekawą, acz dość odważną alternatywą dla koszuli jest koszulka polo – łączenie jej z fularem budzi pewne kontrowersje, ale bynajmniej nie przeszkadzało to takim sławom, jak Fred Astaire czy Clark Gable.
Charakterystyczna jest konstrukcja fularu – oba jego końce są tej samej długości i rozmiarów, zwykle zakończone trójkątnym ścięciem. Połączone są one węższym paskiem materiału, co najczęściej uzyskuje się poprzez złożenie tej części w plisy i zszycie ich. Najczęściej stosowanym materiałem jest jedwab, ale nie jest to jedyna opcja – można używać też mieszanek jedwabiu z innymi włóknami i tworzywami, ciekawym choć dość rzadkim wariantem są fulary bawełniane. Kolejnym elementem typowym dla fularów są bogate wzory, motywy roślinne, paisley i inne. Są one niemal zawsze drukowane na materiale – motywy tkane, tak samo jak i sztywniejsze tkaniny, są mniej przyjemne w kontakcie z nagą skórą, a przecież to wygoda ma być powodem do stosowania fularu. Co więcej, takie tkaniny są narażone na szybkie zmechacenie i uszkodzenie.
Warto tutaj wspomnieć o łudząco podobnym kuzynie fularu – plastronie. Ma on niemal identyczny kształt, ale robi się go ze sztywniejszych jedwabiów, środkowa część zwykle nie jest plisowana, często ma też podszewkę. Jest on zwykle barwy srebrzystej, choć zdarzają się też inne, np. granatowe. Wzory natomiast są spokojniejsze, najczęściej są to prążki, grochy lub mikrowzory. W przeciwieństwie do fularu, plastron jest najbardziej formalnym krawatem stosowanym za dnia. Jest odpowiedni na oficjalne okazje ze ślubem i wizytą u głowy państwa włącznie – pod warunkiem, że założy się surdut, dziś praktycznie zapomniany, lub żakiet, którego trudno uświadczyć obecnie poza kilkoma monarchiami, z Wielką Brytanią na czele.
Ze współcześnie stosowanych krawatów, fular zalicza się do tych mniej znanych w naszym kraju. A nawet jeśli jest już znany, to często towarzyszy mu krzywdzący stereotyp atrybutu mocno podstarzałego playboya. Nie pomaga w zwalczeniu tego stereotypu fakt, że w istocie większość znanych współcześnie użytkowników fularów ma ponad 40 lat. A przecież mówimy tutaj o krawacie nadzwyczaj wszechstronnym, bowiem jest to znakomity sposób na podkreślenie poczucia stylu u noszącego, przy jednoczesnym zachowaniu wybitnie nieformalnego charakteru i dużej swobody, zwłaszcza . Świetnie wypełnia przestrzeń pod szyją przy rozpiętej koszuli – i wbrew pozorom, o wiele skuteczniej przyciąga uwagę pięknej płci niż obnażona klatka piersiowa! Nie dziwi zatem, że szczególnie Włosi upodobali sobie to wzorzyste akcesorium.
A jak to zawiązać?
Oczywiście, posiadanie fularu nie będzie miało żadnego sensu, jeżeli nie będzie się wiedziało, jak go zawiązać. Dziś najczęściej używa się jednego, konkretnego węzła, będącego uproszczoną wersją klasycznego węzła pojedynczego, czyli four-in-hand (jak go się wiąże, można się dowiedzieć TUTAJ [tu link]). Jedyna różnica polega na tym, że pomijamy przetknięcie przez pętlę pod koniec, zamiast tego kładziemy oba końce jeden na drugim i rozsuwamy na boki, a całość chowamy pod koszulę.
Niektórzy jednak nie przepadają za tym, że tak zawiązany fular często zwisa aż do brzucha, a węzeł, jeśli tkanina jest bardzo śliska, potrafi się poluzować. Wtedy można zawiązać nieco bardziej złożony węzeł, nawiązujący formą jeszcze do XIX-wiecznych krawatów.
Najpierw należy owinąć fular wokół szyi, zaczynając od przyłożenia do gardła. Dobrze jest przy tym zadbać, by jeden z końców (najlepiej ten, który będzie trzymany dominującą ręką) był z większym zapasem materiału.
Następnie oba końce splata się tak, jak na początku wiązania buta – albo muchy.
W teorii tutaj można skończyć i ułożyć fular podobnie jak przy wcześniejszym węźle. Jeśli jednak chcemy uniknąć jego poluzowania, możemy pójść jeszcze o krok dalej i przetknąć dłuższy koniec pomiędzy szyję i pierwszą z pętli, a następnie ułożyć go w pożądany sposób.
W podobny sposób można też wiązać bardziej wymyślne kombinacje – nawet prostą muchę! Warto tutaj poszperać w źródłach historycznych i poeksperymentować. No i przede wszystkim ćwiczyć!
Nazwa fularu bierze się od francuskiego „foulard” - pod tą nazwą kryła się niegdyś bardzo cienka, delikatna tkanina jedwabna, z której XIX-wieczni dandysi mieli swoje krawaty, dystyngowane damy zaś miały z nich szyte swe suknie. Z czasem zaczęto z tym określeniem kojarzyć przede wszystkim tą specyficzną, nieformalną chustkę. Warto jednak wspomnieć, że w języku angielskim (i nie tylko!) stosowane są też inne nazwy. W Stanach Zjednoczonych używa się określenia „ascot” - od słynnych, ekskluzywnych wyścigów konnych Royal Ascot. Nazwa ta jest dość myląca, bowiem tak się mówi również na plastron, który do dziś zresztą pojawia się na wspomnianych wyścigach. Brytyjczycy natomiast używają wobec fularu znajomej nam już nazwy… „cravat”!
Paradoksalnie, mimo że w obecnej formie fular jest dość młodym typem krawata, to jest on jednocześnie niemalże bezpośrednim „potomkiem” pierwotnej chusty chorwackiej – różnica polega tylko na splisowanym środku i bogactwie wzorów. Można by rzec, że historia zatacza koło i że zakładając fular – niezależnie od tego, w jaki sposób – nie tylko przyozdabia szyję gustownym akcentem, ale też kawałkiem bogatej historii.